17.06.2016.r.
Kolejny dzień, następny trening, rozmowa z kolegami, czyli standard. Chłopaki po wczorajszym starciu z Holendrami byli nieźle poobijani, więc większość czasu spędzili u fizjoterapeutów i masażystów. Trudno się im dziwić, że nie mieli na nic ochoty i zaraz po spożyciu obiadu każdy poszedł w swoją stronę, do swojego pokoju. Jedni udali się spać, drudzy zasiedli przed telewizorem, a inni rozmawiali z rodzinami przez Skype, lub telefon. Kolacja, zgiełk w restauracji. O czym rozmawiali? O nadchodzącym meczu, przecież to już jutro. Skupiali się na taktyce, którą na treningu przedstawił trener, a także nietypowym ustawieniu, a mianowicie 3-5-2 (Boruc-Piszczek-Rzeźniczak-Jędrzejczyk-Błaszczykowski-Krychowiak-Furman-Kosecki-Sobota-Lewandowski-Grzelczak). Do głowy teraz nasuwa się jedno pytanie, dlaczego taka taktyka? Już wyjaśniam, a więc zawieszeni za czerwone kartki obrońcy.. Waldemar postanowił zagrać ten mecz ofensywnie. Po zjedzeniu ostatniego posiłku dnia wszyscy udali się do pokoi by spokojnie pomyśleć nad jutrzejszym wieczorem - czyli meczem, oraz udać się do krainy snów.
18.06.2016.r.
Irlandia. Przeciwnik jak marzenie, uzasadnienie? Chyba nie potrzebne. Godzina 13, wylot z Paryża do Bordeaux. Mentalne przygotowania w samolocie. Zakwaterowanie w hotelu. Wieczorny spacer ulicami tego pięknego miasta i przyjazd na stadion. Jak widzicie czas mijał nieubłaganie i nadeszła godzina meczu.
Tego dnia w szatni panował chaos. Zawodnicy czuli, że coś będzie nie tak, lecz ich niepewność, nie była do końca uzasadniona. Wyszli na przedmeczową rozgrzewkę. Wszyscy byli w znakomitych humorach, stres całkowicie odpuścił. W trakcie wykonywania próbnego rzutu rożnego Artur niefortunnie stanął na lewej nodze, upadł na murawę i począł zwijać się z bólu. W jednej chwili zrobiło się wielkie zbiegowisko. Sztab medyczny zajął się naszym bramkarzem, a trener chodził nerwowo w te i we wte szukając jakiegoś dogodnego wyjścia z tej sytuacji, bo w końcu do meczu pozostało zaledwie kilka minut.
- Chłopaki, do szatni! - nakazał głośno krzycząc
- Już ich zbieram trenerze! - odkrzyknął poważny jak przystało kapitan
Po chwili wszyscy piłkarze zjawili się w szatni, gdzie siedział już Waldek.
- Jak zdążyliście już zauważyć mamy problem. Nie! Mamy wielki problem! Wojtek, ty w tym meczu będziesz numerem jeden i nie zawal tego, bo trzeciego bramkarza nie powołałem, a co z tego wynika? Że nie będzie miał cię kto zastąpić. Ubierać się i pokazać na co was stać, nie możemy dać się Irlandczykom! Jazda panowie! - wrzeszczał do nich motywująco
Nadszedł czas wyjścia na murawę. Strach, stres, niepewność, to wszystko kumulowało się w głowach naszych reprezentantów, co nie wróżyło nic dobrego.
Pierwsze minuty meczu zdecydowanie należały do przeciwników, lecz po dwóch kwadransach gry, to my przejęliśmy pałeczkę. Wszystko szło po naszej myśli, ale powinniśmy przyzwyczaić się do tego, że to nasza drużyna traciła pierwsza bramkę. I tak było tym razem. Irlandczycy sklepali kilka celnych podań, Jędrzejczyk dał się ograć, Łukasz gonił przeciwnika ile sił w nogach, wykonał wślizg, lecz za późno, gdyż zawodnik z numerem 17 na koszulce bezlitośnie wpakował piłkę do siatki. Cóż, na trybunie wschodniej Chaban-Delmas panowała radość, a na zachodniej? Co tu dużo mówić, niezadowolenie? Złość? Tak, myślę, że to dobre słowa. Trybuny trybunami, ale hola, hola! Co w tym momencie działo się na murawie? A dokładniej przy bramce, w której stał nasz bramkarz?! A mianowicie strzelec gola chciał wyjąć piłkę z bramki, lecz przy tej czynności, "dał Wojtkowi z bara" na co ten zareagował dość impulsywnie. Najzwyczajniej w świecie uderzył zaciśniętą dłonią swojego rywala w twarz, który chwilę później leżał "plackiem" na murawie. Sędzia był bliski tego całego zdarzenia i stała się rzecz, która zwaliła trenera z nóg. Czerwona kartka! Nasza defensywa uległa zniszczeniu w przeciągu dwóch meczy, a nawet nie! Bo przecież mijała dopiero 37 minuta drugiego spotkania..
- Robert! Robert, do cholery jasnej chodź tutaj! - wrzeszczał Fornalik tupiąc przy tym nogą
Napastnik wedle rozkazu stawił się przy linii bocznej boiska.
- Masz! Zakładaj rękawice i leć na bramkę! - rozkazał wręczając mu je
- Ale trenerze...
- Nie ma żadnego "ale", albo wchodzisz na bramkę i ratujesz ten zespół, albo wylatujesz z kadry! A więc rusz dupę i do roboty! - krzyczał
Lewandowski na bramkę? Co mu odbiło? Tego nie wiedział nikt, a nasz Lewusek kroczył niepewnie poprzez rozległe równiny soczystej trawy.. Nie, no dobra, bez jaj. Wojtek przez krótką chwilę zaczął kłócić się z arbitrem, ale jego temperament ugasił Kuba, który odholował go do linii bocznej. Szczęsny zniesmaczony zaistniałą sytuacją poszedł do szatni.
Biedny Robert założył rękawice i stanął między słupkami. Sędzia wznowił grę. Polacy utrzymywali się przy piłce, wyjątkowo ją szanowali i nie dopuszczali do groźnych akcji przeprowadzanych przez przeciwników. Tak właśnie zakończyła się pierwsza połowa. Piłkarze dobrze wiedzieli, że w szatni bardzo im się oberwie, ale pomimo to wkroczyli do niej z podniesionymi głowami.
- Co to ma być?! Ja się ku*wa pytam co to ma być! Macie jak najszybciej poprawić swoją grę, bo jeśli to, co teraz nią nazywacie, będzie toczyło się przez cały mecz, obiecuję wam, że już nigdy, przynajmniej za mojej kadencji nie dostaniecie powołania na żaden mecz reprezentacji! Nie, no nie wierzę! Jak można przez swoją głupotę dostać czerwoną kartkę! No jak?! - zwrócił się do Szczęsnego, który spuścił głowę - Zacznijcie w końcu myśleć! Podania mają chodzić jak po sznurku! Lewy, ty teraz pełnisz funkcję bramkarza, wiem, że nie masz doświadczenia, ale daj z siebie max. Wy wszyscy dajcie z siebie 110% nawet jeśli byście mieli zostawić zdrowie na boisku! Zrozumiano?!
- Tak... - przytakiwali jednogłośnie
- To teraz róbcie to co do was należy i lećcie na drugą połowę, ale tym razem nie zawiedźcie... - westchnął ciężko i opuścił pomieszczenie
Chłopcy przebrali się szybko, a Kuba skorzystał z sytuacji by przemówić im do rozsądku.
- Posłuchajcie mnie. Zaraz wychodzimy na drugą połowę tak? A teraz przypomnijcie sobie nasze zgrupowanie w Paryżu, plany, o których rozmawialiśmy co trening! I co? Jeden mecz, z takim przeciwnikiem może częściowo nam je skreślić! Więc co mamy zrobić?! - krzyknął pytająco
- Wygrać mecz! - odparli mu na to jednogłośnie
- Dobra, wychodzimy, przemyślcie sobie wszystko i grajcie na fulla! - motywował nadal kapitan
Arbiter główny rozpoczął drugą połowę spotkania Polska kontra Irlandia. Polscy piłkarze wzięli sobie do serca przemowę trenera jak i kapitana. Na pierwszy rzut oka widać było poprawę. Akcje tworzyliśmy płynnie i dokładnie rozgrywaliśmy piłkę. Końcowe 15 minut, siły opuszczały każdego zawodnika, ale trudno było doszukać się jakiegokolwiek osłabienia. Młody Kosecki stracił piłkę w środku boiska. Irlandczycy nie mieli zamiaru odpuścić sobie takiej sytuacji. Stworzyła się naprawdę groźna sytuacja, ograny w polu karnym został Rzeźniczak. Lewandowski sam na sam z napastnikiem przeciwnej drużyny. Miał wrażenie, że serce wyleci mu gardłem. Wyszedł z bramki by skrócić kąt do oddania strzału. Napastnik wziął zamach, mocno uderzył w futbolówkę, która z wielkim impetem wylądowała na twarzy obecnego bramkarza. Lewy, mimo kwaśnej miny i czerwonej twarzy podniósł się z murawy, lecz nie zrobił tego wystarczająco szybko, gdyż jeden z Irlandczyków wykorzystując zamieszanie w naszym zespole, dopadł się do piłki i umieścił ja w bramce. Przegrywaliśmy 2:1, a do ostatniego gwizdka pozostało już tylko 5 minut + to co doliczy arbiter. Chłopakom nawet przez chwilę nie przeszło przez myśl że to już koniec, żeby się poddać, tylko nadal walczyli. Co rusz w stronę pola karnego zespołu z Irlandii wlatywała dośrodkowana piłka, aż w końcu przyniosło to skutek, gdyż wysoki Grzelczak wpakował futbolówkę głową do siatki. Zawodnicy nie cieszyli się długo, bo wiedzieli, że czas ucieka, a teraz jest on na wagę złota. Do podstawowego czasu gry sędzia doliczył 2 minuty. Szybką akcję przeprowadzili Irlandczycy, lecz Robert wczuł się w rolę bramkarza, gdyż wyszedł na 5 metr i rzucając się pod nogi jednego z nich, wyłapał piłkę. Gra została wznowiona od bramki, a biorąc pod uwagę to, że pozostała już tylko minuta, nasz kochany Lewusek opuścił bramkę i sam włączył się w akcję ofensywną. Piłka toczyła się pod nogami rozpędzonego Furmana, który podaniem obdarzył nadbiegającego z prawej strony Lewandowskiego. Strata piłki. Pusta bramka. Strzał zawodnika z numerem 27 na koszulce i to z 50 metra. Kosecki biegł ile sił w nogach w stronę naszej bramki. Co rusz spoglądał na lecącą w górze z niebezpieczną prędkością piłkę. 20 metrów od bramki, 10, 9, 8.... Zdawało się, że ten okrągły przedmiot wpadnie do bramki, pozbawiając nas jakichkolwiek marzeń, lecz Kosa w pełnym biegu wyskoczył w górę robiąc salto. Na nasze szczęście piłka odbiła się od jego nóg i poszybowała w drugą stronę, gdzie przejął ją na max'a zdziwiony Łukasz. Nie tracąc czasu posłał piłkę w pole karne przeciwników, gdzie czekała już duża ilość piłkarzy w czerwonych strojach. Stał się cud, gdyż nasz obrońca tak podkręcił piłkę, że ta zmyliła naszych piłkarzy jak i piłkarzy drużyny przeciwnej, a także ich bramkarza. Futbolówka odbijając się od kępki trawy zmieniła tor lotu i wpadła w lewy, dolny róg bramki. Nikt na początku w to nie wierzył, Łukasz stał w osłupieniu, do tego momentu aż podbiegł do niego uradowany Kuba. Biało - Czerwoni mieli niezły zaciesz, co się im dziwić to już drugi mecz, w którym dokonali rzeczy niemożliwej. W euforii radości opuścili boisko i zeszli do szatni.
- I to się nazywa gra panowie! Jednak macie jajca! Tak trzymać, a teraz przebierajcie się i do hotelu, bo jutro jedziemy do Lyonu, a po jutrze gramy mecz z Danią! Gratuluję! - krzyczał czerwony z radości trener
- Spokojnie, trenerze, jeszcze wszystko się może zdarzyć. Musimy wygrać lub chociaż zremisować z Danią żeby wyjść z grupy, a to wcale nie będzie takie łatwe zadanie... - zamyślił się Kuba
- Dacie radę! Teraz dokonujecie rzeczy niemożliwych! Mam nadzieję, że nikt nie zmarł na zawał oglądając dzisiejszy mecz, bo ja byłem bliski. - zaśmiał się i opuścił pomieszczenie
Chłopaki dużo żartowali. W szatni panowała miła atmosfera. Razem udali się do hotelu, a ich wieczór, a właściwie to już noc, wyglądała podobnie jak przedwczorajszy. Kolacja, rozmowa z rodziną i oczywiście nic innego jak błogi sen....
Po tym rozdziale widzicie jak na mnie działa zwycięstwo moich ulubionych drużyn :D
Szkoda że to nie może być prawda bo taki mecz to niesamowita sprawa ;) Zapraszam na nowe rozdziały nela-robert.blogspot.com i legiakuba.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJejku, zaczęłam czytać dzisiaj, bo dopiero dzisiaj zobaczyłam, że prowadzisz bloga, a że jestem miłośniczkom takich opowiadań i daje szansę każdemu opowiadaniu, to weszłam i zaczęłam czytać.. Prolog.. Hmm, pamiętam, że kilka razy nawet się uśmiechnęłam.. Rozdział Pierwszy, hmm.. Uśmiech już na początku, czytając o pożegnaniu Lewego i Ani. Później jeszcze akcja Fornalika z korkami, ahahha :D Rozdział Drugi.. Trening, trening.. Hhaha, chyba norma piłkarzy.. Rozdział trzeci.. Mecz z Holandią. I te ciarki, które czułam podczas strzelonego gola i te przeżycia, które przypominałam sobie po strzelonym golu przez Reprezentację czy moją ulubioną drużynę, WSZYSTKO! I doszłam do końca rozdziału trzeciego i taka myśl ,,Kur*a! Skończyłam czytać ostatni rozdział, a to bierze nade mną górę. Ona musi szybko coś dodać. MUSI!" Jadę do dołu, aby przeczytać komentarze, patrzę, a tam ,,Nowszy post" i taka radość! Rozdział czwarty.. Jeszcze większe emocje, które poczułam! Wczułam się w ten mecz, jakby był naprawdę. Jeszcze Lewy w bramce, obronienie tego strzału, który później został dobity, na koniec pusta bramka, obrona Kosy, i ten cudowny gol Łukasza! MAATKO! Teraz jestem jeszcze bardziej zawiedziona, że teraz zakończyłaś! Hhahahaha! Taak! Daje szansę każdemu opowiadaniu i dałam również temu, i nie żałuję tego! NIE ŻAŁUJĘ! :D :D
OdpowiedzUsuńOgl, zaczęłam czytać prolog i sobie myślę, pewnie jakaś laska przyjedzie zakocha się w Lewym, on w niej, zostawi dla niej Ankę i wgl, a tutaj proszę nie ma żadnej miłości! Z jednej strony jest to straaasznie zaskoczenie, i szczęście w jednym, no bo nikt jeszcze takiego bloga o samych piłkarzach chyba nie pisał (albo tylko ja jeszcze nie czytałam), szczęście, że nie będzie takiego LOVE, LOVE, LOVE jak ,,Moda na sukces" (nie chcę tutaj urazić kogoś, kto lubi Modę na sukces, ale to na serio jest dziwny serial. ahahhaha!). No, ale z drugiej strony jest takie, kurde, to o czym ona mi tu będzie pisała, o meczach, przy których czytaniu będę miała cały czas ciarki? hahaha :D
Twój blog jest dla mnie zaskoczeniem, jak i promieniuje chęcią czytania go dalej, bo nie wiadomo, o czym będzie, nie wiadomo co się stanie, nie wiadomo co i jak się potoczy! :D
STRAAASZNIE ZACHĘCA! :D ♥♥
A się rozpisałam, mam nadzieję, że lubisz czytać takie komentarze, ahhahaha! :D
W ogóle, jakbyś miałą wolny czas i chęci to zapraszam do przeczytania mojego bloga : http://smierc-to-poczatek-czegos-niezwyklego.blogspot.com/ . Byłabym wtedy zaszczycona i zadowolona! ♥♥
POZDRAWIAM! ♥♥♥♥
Oj chciałabym, żeby to stało się na prawdę :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny kochana ;*
Czekam na nn <3
Dostałam linka od koleżanki @Zygfryda , przeczytałam wszystko, wszyściusieńko, wszystko co możliwe! KOOOCHAM! KOCHAM TWOJĄ WYOBRAŹNIE! KOCHAM CZUĆ TE EMOCJE, PODCZAS CZYTANIA! KOOOOCHAM! ♥♥
OdpowiedzUsuńUuuu, kochana! Dostałam link od @Zygfryda, i wiesz co Ci powiem.. Ohh, może zacznę tak. NIGDY nie czytałam blogów, przypadkowo weszłam na bloga Zygfrydy.. Później jej następny.. No i zakochałam się, no cóż.. Potem blog jej przyjaciółki i zagłębiłam się w tym po uszy.. Ale nie czytałam innych. Zostałam można powiedzieć im wierna, ale dostałam wczoraj link od Zygfrydy i sobie myślę ,,Skoro ona poleca, to pewnie jakiś dobry." no i weszłam, zaczęłam czytać i mi się podoba! :D
OdpowiedzUsuńNie wiem ile chcesz komentarzy, żeby dodać następny rozdział, ale załatwie wszystko, aby już był! ♥♥
Zapraszam na 31 rozdział http://skradles-mnie.blogspot.com/2013/12/31-naiwne-pytania.html
OdpowiedzUsuńoczekuję na komentarze oraz przyłączenie się do akcji karteczki :*
Bardzo ciekawe.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz ♥
Jestem ! Nadrobiłam ! Świetny , najlepszy , fenomenalny i naj <3 :)
OdpowiedzUsuńZobaczymy co będzie , czekam na następny , a w między czasie .. za twoje dzieło ( z resztą nie jedno) nominowałam cię do LBA ---> więcej tutaj --> http://patrz-na-tych-obok.blogspot.com/