16.06.2016.r.
3 dni zgrupowania i treningów minęły chłopakom na motywowaniu i dawaniu wskazówek kolegom. Łukasz, Robert i Kuba mogli być z siebie dumni, gdyż sprawili, że reprezentacja się zgrywała i co najważniejsze, zaczęła wierzyć w zwycięstwo.
Nadeszła ta chwila, a dokładniej ostatnia godzina do meczu. Nie powiem, naszym orzełkom pewności siebie nie brakowało. Każdy zgłębiał swoje myśli i składał je do kupy słuchając ulubionych piosenek. Nadzieja i wiara, tylko one siedziały w głowach Polskich kibiców i piłkarze o tym wiedzieli, więc nie chcieli ich znowu zawieść. Siedząc w autokarze wszyscy, nawet trener (co jest nowością) rozmawiali na temat dzisiejszego spotkania z Holendrami.
* * * * * *
Szatnia. Szatnia i cisza? Nieprawdopodobne, a jednak. Przed meczem każdy tonął w swoich myślach. Dopiero przed wejściem do rękawu kapitan zabrał głos.
- Dobra chłopaki, damy radę! Musimy powtórzyć to, co robiliśmy na treningach i wyjdziemy z tego stadionu z uśmiechem na twarzy! - motywował - Jestem pewien, że każdy z was marzy o zwycięstwie, więc pokażmy na co nas stać! Zepnijmy te nasze zady i do roboty! A teraz wychodzimy!
I wyszli. Trybuny były zapełnione po brzegi. Polscy kibice zorganizowali przepiękną kartoniadę, przedstawiającą herb naszego kraju. Piłkarze byli pod wrażeniem. To jeszcze bardziej motywowało ich do działania. Po wyśpiewaniu hymnów, chłopcy przywitali się z przeciwnikami, a następnie Kuba, jako kapitan podszedł do arbitra głównego na losowanie stron boiska. Szczęście nam dopisało. To my rozpoczęliśmy pierwszą połowę. Minuty leciały, a wynik był nadal bezbramkowy. Lecz jak się okazało, nie warto było narzekać, gdyż Łukasz Szukała w trakcie wykonywania rzutu rożnego przez Holendrów powalił jednego z nich. Nasz obrońca dostał czerwoną kartkę, Robben zalał się krwią, bo doznał złamania nosa, a sędzia był zmuszony podyktować rzut karny, gdyż całe to zdarzenie miało miejsce w polu karnym.. Na twarzach naszych zawodników malowało się niezadowolenie. Robin van Persie ułożył sobie piłkę na jedenastym metrze, Artur Boruc spojrzał mu prosto w oczy, co w nich zobaczył? Iskierkę nadziei, którą był w stanie zgasić. Gwizdek sędziego. Rozbieg Robina, obrona Artura!.. Dobitka i gol, a z kogo buta? Wesley'a! Kapitan reprezentacji Holandii dał przykład innym zawodnikom. Niestety z boiska do szatni chłopaki schodzili rozzłoszczeni i bili się z myślami typu "Dlaczego nie podbiegłem?", "Dlaczego odpuściłem?", a w przypadku Artura "Dlaczego szybciej się nie podniosłem i nie obroniłem tej cholernej dobitki?!"
Tak, nasz bramkarz obwiniał za wszystko siebie, chociaż co on mógł w tej sytuacji zrobić? Udało mu się obronić karnego, a że nikt nie wybił piłki to już nie jego wina.. W dwóch miejscach na raz być nie wolno...
Trener w szatni starał się zachować spokój, ale widocznie ta sztuka mu nie wychodziła.
- Co wy odwalacie? Czy to jest piłka? To jest gra?! To jest teatrzyk w waszym wykonaniu! Chociaż nawet na takie przedstawienie bym nie poszedł! Co wy robicie?! Cyba chcemy to spotkanie wygrać, prawda? Więc grajcie, a nie! To jest reprezentacja, tu gracie dla orzełka i co najważniejsze kibiców! Widzieliście ich zawiedzione miny?! Nie? Ale ja widziałem! Więc ruszyć dupy i kurwa do roboty! Zmieniamy taktykę. Piotrek, ty będziesz wysuniętym napastnikiem, a Robert cofniętym. Wprowadzę też zmiany, a mianowicie Zieliński wejdzie za Celebana, a Krychowiak za Klicha. Dobrze słyszycie, gramy dwójką stoperów. Mam nadzieję, że wynik tego meczu się zmieni, na naszą korzyść, a teraz przebierać się, nawodnić i wio na boisko! - krzyczał Wlademar
- Tak jest trenerze! - mówili jeden przez drugiego
Tak jak kazał Fornalik, tak też postąpili zawodnicy. Już po 10 minutach wszyscy stawili się na murawie, a arbiter główny rozpoczął drugą połowę. Mimo osłabienia, nasza drużyna miała widoczną przewagę na boisku. W 68 minucie meczu Holendrzy prowadzili atak pozycyjny, będący na naszej połowie Robin dostał podanie od Afellay'a, biegł prawą flanką lecz Łukasz szybko wyczuł intencje przeciwnika i czystym wślizgiem odebrał mu futbolówkę, po czym włączył się w akcje ofensywną. Pędził ile sił w nogach, aż znalazł się przy linii końcowej boiska. Dośrodkował piłkę w pole karne i czekał na rozwój akcji, który był dość nietypowy. Robert dosięgnął piłkę głową, posłał ją w światło bramki, ale ta odbiła się od poprzeczki, następnie wpadła pod nogi Koseckiego. Ten zaś kopnął ją prosto w bramkarza, który popisał się szczęśliwą na pozór interwencją piąstkując piłkę na 20 metr. Tam na chwilę obecną przebywał Dominik, przejął piłkę, zrobił kilka kroków w przód i zdecydował się na wyjątkowo mocny strzał, celny strzał, którym pokonał Stekelenburga. Futbolówka zatrzepotała w siatce. Euforia radości na trybunach, euforia radości w głowach zawodników, to co wtedy czuli nie jest w stanie opisać żadne słowo. Remis, ten wynik ich nie ustawiał, ale dawał nadzieje, bo do końca meczu pozostało 20 minut.
Trener po wstrzymaniu gry zdecydował się na zmiany. Weszli "świeży" zawodnicy z masą energii do wykorzystania. Niestety znów szczęście się od nas odwróciło, a mianowicie kolejny zawodnik za nadmiar żółtych kartek wyleciał z boiska. Fatum, tak to można określić, Kolejny obrońca poszedł w diabły, a był nim Salamon. Za co dostał żółtą kartkę? Za swoją głupotę, bo po nieodgwizdanym faulu na nim zaczął kłócić się z sędzią, który uznał, że należy się mu, druga już, żółta kartka. Graliśmy w dziesięciu, nic nie wskazywało, że wyjdziemy z tego pojedynku zwycięsko, a jednak. Cuda się zdarzają i nasza reprezentacja, a właściwie, to jeden zawodnik jest tego przykładem. Doliczony czas gry, wszyscy zawodnicy naszej reprezentacji byli cofnięci na swoją połowę, lecz jednemu z nich to nie pasowało. Miał wolę walki i za wszelką cenę chciał wygrać, chciał pokazać, że Polska też może. Łukasz wygrał pojedynek główkowy, przygasił piłkę, porozglądał się, po czym podał ją do wychodzącego na czystą pozycję Roberta.. Nie! Stop, stop! To zbyt piękne. A na prawdę było tak: Łukasz wślizgiem wybił piłkę spod nóg Holendra, ucierpiał przy tym, ale krzyknął do przejmującego futbolówkę Kuby, by grał dalej. Ten postąpił tak jak przyjaciel mu nakazał. Gnał co sił w nogach, zobaczył młodego Koseckiego na skrzydle więc płaskim podaniem obdarzył go piłką. Ten wpadł w pole karne oddał strzał. Piłka odbiła się od słupka i skakała na 8 metrze boiska. Kosecki nie próżnował, podbił ją i efektownie, bo przewrotką wpakował futbolówkę do siatki. Nie możliwe, a jednak! Nikt nie wierzył w taki rozwój akcji, przeciwnicy naszej drużyny stali w osłupieniu, a sędzia zakończył to spotkanie. Niestety nie każdy zszedł z boiska o własnych siłach, gdyż Piszczu po "bliskim kontakcie" z Lensem został zniesiony na noszach.
W szatni chłopaki nie skrywali swojej radości, a jednocześnie zdziwienia, bo co jak co, ale gdy gra się w dziewięciu z tak dobrą drużyną jaką jest Holandia i wygrać, to jest coś niewyobrażalnego. Piłkarze przebrali się i razem z trenerem pojechali do hotelu. Nikt nie miał na nic siły. Co do Łukasza, okazało się, że to tylko drobny uraz i na mecz z Irlandią będzie w pełni sił, a przecież to już za dwa dni, więc jak widzicie ta kontuzja to nie kontuzja, na szczęście. Po wejściu do miejsca zakwaterowania kadry, wszyscy mieli wspólny kierunek - restauracja. Braki trzeba było uzupełnić, a po tak wykańczającym meczu, gdzie pomocnicy, musieli zamienić się w obrońców, a napastnicy w pomocników, były bardzo duże. Kolacja była syta, ale zdrowa.
Po północy wszyscy znaleźli się w swoich pokojach. Trzej przyjaciele nie mieli siły nawet na zwykłą rozmowę, lecz każdy z nich wchodząc do pokoju, wyciągnął telefon i wykonał połączenie do żony. Rozmowy te nie trwały jednak długo, gdyż zmęczenie wzięło górę i wszyscy po zetknięciu głowy z poduszką odpłynęli do krainy snów....
(10 komentarzy i kolejny rozdział)
O Boże, nie wiem jak wyjaśnić to coś u góry, ale jak widać mam wybujałą wyobraźnię, a tytuł tego bloga mówi sam za siebie :D
Kochana przeczytałam wszystkie rozdziały super blog i sprawnością będę czytać i dodaje do obserwowania ;) Zapraszam na mój drugi może Ci się spodoba nela-robert.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, a tam gadasz <333
OdpowiedzUsuńZawsze trzeba mieć nadzieję, że kiedyś się przełamią <3
Czekam na kolejny
Buziaczki ; *
Rozdział świetny :D
OdpowiedzUsuńSzkoda,że nasze orzełki tak w rzeczywistości nie grają i nie dają kibicom powodów do radości XD
Ale mam nadzieję,że niedługo to się zmieni :DD
Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*
No ii nadtobilam ;-)
OdpowiedzUsuńGdy vy to były realia polskiego futbolu byli by cudownie , ale xa marzenia nie karaja wiec można . XD
Super rozdział i w ogóle blog . Czekam na następny rozdział i rozwoj akcji bo pewnie coś wymyslisz :-P ;-)
Świetneee <3
OdpowiedzUsuń