21.06.2016.r.
Ból łydek rano był niemiłosierny, ale wszyscy dzielnie zwlokli swe ciała z łóżek i wybrali się do restauracji. Tam panował zgiełk. Łukasz nie zdążył nawet usiąść przy stole, gdyż trener gestem ręki przywoływał go do siebie.
- Co się stało trenerze? - spytał zdezorientowany
- A stało się, stało... - zaczął - Odesłałem dzisiaj Kubę do domu..
- Ale dlaczego? Co z nim? - pytał nerwowo ściskając palce
- Okazało się, że we wczorajszym meczu naderwał mięsień przywodziciela i no cóż.. Trudno mi to mówić, ale w tych rozgrywkach nam już nie pomoże..
- I co w związku z tym? - nadal pytał
- To, że to ty przejmiesz opaskę kapitana. - oznajmił klepiąc Łukasza po plecach
- Ale ja się nie nadaję na kapitana... - twierdził obrońca
- Jesteś poważny i zdecydowany, a to jest chłopakom potrzebne! Umiesz motywować, więc przejmiesz opaskę kapitańską. A teraz idź zjeść śniadanie. - powiedział odchodząc do swojego stolika
Osłupiały Łukasz usiadł między Robertem, a Grześkiem i zaczęły się pytania.
- Co ci? Co chciał trener?
- Będę kapitanem... - wyjaśnił
- Ale jak to? Gdzie Kuba?
- W domu. - powiedział biorąc kęs kanapki
- Dlaczego?
- Naderwał mięsień przywodziciela.. - posmutniał
- Ahaa.
- Ej, stary, nie przejmuj się wszystko będzie okej, a ty na kapitana się nadajesz. - próbował pocieszyć go Krychu
- No nie wiem.. Wiecie jaki ja jestem... Cichy.. - objaśniał
- Niby tak, ale przezwyciężysz to i pokażesz trenerowi, że słusznie to ciebie wybrał na te stanowisko. - uśmiechnął się Robert
- Dzięki chłopaki. - odwzajemnił uśmiech - Teraz chodźmy się spakować i lećmy na podbój Marsylii
* * * * * *
W późnych godzinach wieczornych chłopaki dotarli do Marsylii, gdzie trener od razu po przylocie nakazał trening. Zmęczeni, ale pozytywnie nastawieni piłkarze udali się na Stade Velodrome, gdzie miał odbyć się jutrzejszy mecz.
- Na początek 5 okrążeń! - rozkazał rozpromieniony Waldemar
- Się robi... - powiedzieli na raz i ruszyli przed siebie
Godzinę. Tyle trwał trening. Według Roberta i Łukasza nie był już on taki sam, bo bez Kuby to nie to samo, ale piłkarze dawali radę i z nadziejami na zwycięstwo z Czechami opuścili ten jakże piękny stadion.
Droga do hotelu minęła bardzo szybko i wszyscy w mgnieniu oka znaleźli się w swoich pokojach. Łukasz wraz z Robertem i Grześkiem postanowili podyskutować troszeczkę na temat zbliżającego się wielkimi krokami meczu o wszystko. Ich rozmowa nie trwała jednak długo, gdyż trener usłyszał podniesione głosy dobiegające z pokoju Krychowiaka i bez pukania wparował do pokoju.
- A wy co?! Musicie się wyspać! - lamentował Waldek
- Niby tak, ale..
- Ale, ale! Nie ma żadnego "ale" do swoich pokoi, już! - nakazał rozwścieczony
- Dobrze. - przytaknęli i każdy ruszył w swoją stronę
Dupa, dupa, dupa, dupa! Nie mogłam dzisiaj sklecić żadnego porządnego zdania, a w ruch ciągle szedł Backspace.. I tak oto powstało to coś u góry, za co baardzo przepraszam..
Wesołych Świąt kochane! <3
Mógłby być troszkę dłuższy ale jest ok :D
OdpowiedzUsuńCo do życzeń to dziękuje i wzajemnie :)
Pozdrawiam!
Oj tam gadasz <3 Jest cudny! <3
OdpowiedzUsuńŁukasz kapitanem marzenia <3
czekam na kolejny, buziaki ;*
Nonono! Rozdział jak zwykle cudowny! No i chyba już wiem w jakim celu powstał blog! Nie jest on taki zwykły, jak każdy, że miłości i wgl, tylko jest o Euro 2016 i tylko o piłkarzach. Wiesz skad to wiem? W poprzednim rozdziale w swojej notatce napisałaś ,,no i zbliżamy się do końca", czyli nie będzie miłości ani nic, no ale ja mam nadzieję, ze wygramu Euro i wgl i wszystko będzie happy i wgl, tylko pisz dłuuuużej! Albo pisz następny blog! Obojętnie co, bo ja bez Ciebie nie wytrzymam! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńNadrobiłam!
OdpowiedzUsuńNie było to trudne bo niesamowicie mnie wciągnęło :*
Piszesz aż odbiera mowę :)
Rozdział cudowny ! :*
Pozdrawiam :)
PS: Nominowałam Cie do Liebster Awards :)
Więcej na moim blogu :* http://welcome-my-lifee.blogspot.com/
Jeśli masz chwile to odpowiedz :)