sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 9

23.06.2016.r.

  Nastał nowy dzień. Wpadające promienie słońca delikatnie muskały twarze Polskich piłkarzy. Wszyscy leniwie wstali z łóżek i powędrowali do hotelowej restauracji. Robert, Łukasz, Grzesiek i Wojtek zasiedli razem przy stole znajdującym się w samym rogu ogromnej sali. Obecny kapitan reprezentacji począł rozglądać się po pomieszczeniu.
- Czego.. Yyy... Raczej, kogo szukasz? - jąkała się reprezentacyjna dziewiątka
- Trenera. Dzisiaj go jeszcze nie widziałem, a muszę z nim porozmawiać odnośnie jutrzejszego meczu.. - wyjaśnił lekko się uśmiechając
- O Boże! To już jutro! Łukasz, ja czuję, że coś kombinujesz... - "pogroził" mu palcem Krychu
- Nie. To znaczy i tak, i nie. Po prostu trzeba popracować nad naszym ustawieniem.. W końcu już możesz grać Wojtek , a bramkarz w spotkaniu przeciw Portugalii się przyda. Nie sądzisz? - spytał i mrugnął do niego porozumiewawczo
- Aaa! No fakt! Idź do jego "gabinetu", może tam siedzi. - zaśmiał się Szczęsny
- Racja, to do zobaczenia później. - wstał z krzesła i udał się do pokoju numer 26

                                                                   * * * * * *
- Wejść! - krzyknął Fornalik szukając swojego krawatu
- Muszę z panem porozmawiać.. - rozpoczął niepewnie Łukasz
- Jak widzisz teraz jestem zajęty. Porozmawiamy w samolocie, a teraz idź się pakować, bo za godzinę mamy samolot
- No dobrze... W takim razie idę. - poddał się i zrezygnowany opuścił kwaterę Waldemara
  Szedł rozległym korytarzem i rozmyślał, rozmyślał na wiadomy temat. Chciał by reprezentacja pod jego wodzą osiągnęła sukces i dążył do tego, cholernie do tego dążył, lecz niektórzy ludzie nie ułatwiali mu tego. Łukasz nie chciał zawieść swojego kontuzjowanego kolegi i miał nadzieję, że ta sztuka mu się uda. Wchodząc do pokoju usłyszał znajomy mu dźwięk, a mianowicie dzwoniła jego komórka. Na ekranie wyświetlał się napis "Kuba". Obrońca nie zastanawiając się ani sekundy nacisnął zieloną słuchawkę.
- Cześć Piszczu! Co tam u was? - usłyszał radosny głos kumpla
- Siemka Kubuś! U nas wszystko okej... Ale jak już zapewne wiesz na czas twojej nieobecności przejąłem opaskę kapitańską. - zasmucił się
- I bardzo dobrze! Cieszę się, że to ty pełnisz teraz te funkcję. Jak się czujesz przed meczem? - spytał pewnie Kuba
- Szczerze mówiąc to mam dziwne przeczucia co do tego meczu.. Trener mnie dzisiaj zbył jak chciałem z nim porozmawiać o naszym ustawieniu i w ogóle jest jakoś dziwnie... - wyjaśniał mętnie
- Trener już taki jest, jego nie zmienisz.
  Łukasz czuł, że na twarzy jego kompana maluje się teraz wielki, szczery uśmiech.
- Racja... - przyznał drapiąc się po brodzie - Kuba, ja już muszę kończyć, bo ktoś się dobija do drzwi, wiesz jak to jest przed wylotem. - zaśmiał się
- Wiem, wiem, leć. Zadzwonię do ciebie jutro, by przez telefon dać ci, a właściwie to wam, bo każe ci włączyć na głośnomówiący, mocnego, przedmeczowego kopa i dawkę motywacji.
  Piszczek nie zdążył mu odpowiedzieć, bo ten już się rozłączył.
  Pukanie do drzwi stawało się coraz głośniejsze, a co za tym idzie zdenerwowanie Łukasza rosło. Nie orientował się po co tyle hałasu, przecież i tak zaraz musiałby wyjść, ale gdyby od początku wiedział o co chodzi nie zastanawiałby się ani chwili i popędził otworzyć drzwi.
- Łukasz! Chodź szybko do holu! I weź swoje rzeczy! - krzyczał do niego Szczęsny
- Ale co jest?! Pali się?! - Piszczu stanął w drzwiach z miną typu "Wtf?!"
- Tak! Piętro nad nami jest całe w płomieniach! No chodź już! - złapał go za ramię i razem udali się w stronę schodów
  Wojtek znany był już z nie takich dowcipów, lecz gdy chłopaki znaleźli się poza hotelem, a Łukasz zorientował się, że to tylko zwykły blef nie był z tego zadowolony i jemu, jako jedynemu nie było do śmiechu.
- Ej, no! To jest nie fair! - pieklił się Piszczu
- Może fair nie jest, ale jakie śmieszne. - zaczął Fornalik - Dobra chłopaki, koniec żartów lecimy na podbicie Paryża!
                                                                     * * * * * *
  Lot do miasta zakochanych minął spokojnie, bez żadnych problemów. Łukaszowi znów nie udało się porozmawiać z trenerem, gdyż ten zbył go mówiąc, że jest padnięty. Nikt nie wiedział o co chodzi Waldemarowi, ale ten czuł, że ten mecz do łatwych należeć nie będzie i szykował niespodziankę dla Portugalczyków, o której, ku niekorzyści naszych piłkarzy, miał obwieścić dopiero w dniu jutrzejszym. Zmęczenie, to dało się wyczuć na kilometr, gdy tylko członkowie naszej reprezentacji wyszli z autokaru. Hotel ku uciesze Piszcza nie stał w płomieniach, więc spokojnie udał się do pokoju. Robert i Wojtek udali się do restauracji, a po chwili dołączył do nich Krychu.
- Musimy pomóc Łukaszowi.... - zaczął pewnie upijając łyk kawy
- Ale powiedz jak i w czym. - uśmiechnął się lekko Lewy
- Zobacz, stara się jak może, a trener ma go dzisiaj głęboko gdzieś. Zbierzmy chłopaków na przykład... Jutro o 10:00 w moim pokoju i zmotywujmy ich do działania, trzeba jakoś podnieść Łukasza na duchu. Chyba widzieliście jaki był przybity w samolocie... - wyjaśniał
- Racja, to co? Jutro o 10 u ciebie tak? - spytał Wojtek
- Tak, a teraz spać, bo jutro nie wstaniecie śpiochy. - zaśmiał się wstając od stołu

                                 

Kurde, ale powiało nudą :D No ale cóż już niebawem opis meczu, więc obiecuję, że będzie ciekawie :D

4 komentarze:

  1. O Boże, rozdział jest genialny! :3 Nic tu nie powiało nudą, świetnie to piszesz! <33
    Oby chłopcy dobrze przygotowali się do meczu! Czekam z dużą niecierpliwością na kolejny
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie powiało nudą ? ; o
    Rozdział świetny!! <333
    Szkoda mi Łukasza ;/
    Z niecierpliwością czekam na kolejne cudo ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzie ty tu widzisz nudę !? Jest super <33 Ehh szkoda Łukasza ale mam nadziej że będzie git :)
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam :*
    http://bvb-dominika-paulina-story.blogspot.com/ ---- > czwóreczka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma w tym rozdziale ani grama nudy!!!
    Łukasz, biedactwo :(
    czekam na kolejny rozdział
    Zapraszam na mojego bloga
    http://bvbvsarsenal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń