niedziela, 19 stycznia 2014

Epilog

[..] Kibice wstrzymali oddech. Futbolówka nabrała niezwykłej rotacji. Wojtek, niczym pan sprężynka odbił się od podłoża i z wielkim trudem sparował ją na rzut rożny. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Kolejne minuty dłużyły się niemiłosiernie. Nieszczęście przepełniało naszą obronę, gdyż 8 minut przed końcem Kamil został brutalnie sfaulowany i jak się później okazało zerwał więzadło krzyżowe. Potrzebna była natychmiastowa zmiana. Fornalik bez najmniejszego namysłu na murawę wysłał Łukasza, który przejął opaskę kapitańską. Gra diametralnie się poprawiła. Piszczek zaczął włączać się w akcje ofensywne, ale też pilnował defensywy.   Ostatnia minuta. Stan spotkania 1:0 dla Portugalii. Nic nie wskazywało na to, że wynik miałby ulec zmianie, a jednak. Zdeterminowany Kuba czystym wślizgiem przejął futbolówkę jednocześnie posyłając ją pod nogi Dominika. Ten zaś wykonał dośrodkowanie w pole karne, które było na tyle celne, że Robert ze spokojem posłał ją do siatki. Euforia radości na murawie jak i na trybunach nie miałaby końca, lecz trzeba było przejść jeszcze przez doliczony czas gry. Sędzia główny po raz kolejny zagwizdał. Doliczył też 4 minuty do podstawowego czasu gry. Przetrzymywaliśmy piłkę, lecz chwila nieuwagi sprawiła jej utratę i kontratak Portugalii. Łukasz pędził co tchu w stronę bramki, żeby tylko wybić piłkę. Niestety, naszym katem okazał się Cris, który strzałem z płaskiego podbicia pokonał naszego bramkarza doprowadzając swój zespół do wygranej. Arbiter główny zakończył te spotkanie, a nasi zawodnicy z nietęgimi minami i łzami w oczach opuścili plac gry na tarczy.. Pogratulowali Portugalczykom i zeszli do szatni, gdzie czekał na nich trener.
- No cóż nie udało się, ale walczyliście i to było widać. Wiem, że to jest po części moja wina, bo bez Łukasza to nie to samo. Trudno, nie udało się, może następnym razem będzie lepiej. Najwyraźniej to jeszcze nie ten czas, a zwycięstwo z drużyną Portugalii było naturalnie nierealne.....

                                                                 The End.

No cóż, to już koniec historii o naszej kadrze, ale na pewno napiszę jeszcze nie jedno opowiadanie o którymś z reprezentantów naszego kraju. 
Teraz chcę wam bardzo podziękować za wszystkie opublikowane komentarze jak i wyświetlenia. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam.  Zakończyłam to w ten sposób, ponieważ było mało wyświetleń i komentarzy ;/ Gdyby nie to, byłoby trochę więcej rozdziałów :)
Proszę o to by każdy kto czytał to opowiadanie zostawił pod tym wpisem ślad po sobie w postaci komentarza :D Byłabym wam za to bardzo wdzięczna :D

                     :D   Zapraszam też na moje inne blogi   :D



3 komentarze:

  1. Ważne że doszli tak bardzo daleko. Pozdrawiam i zapraszam do mnie legiakuba.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejciu to nie może być koniec ;c
    Zaszli tak daleko <3
    Kocham tego bloga bardzo mocno <3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko! Miałam ten dreszczyk emocji! Jezuu! Prawie jakby to było na zywo, chociaż nie.. Gdyby to było na żywo to bym płakała! :D
    ALE DLACZEGO TO KONIEC? NIEEE :<
    TERAZ TO RYCZĘ! :< :<

    OdpowiedzUsuń