wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 3

16.06.2016.r.

  3 dni zgrupowania i treningów minęły chłopakom na motywowaniu i dawaniu wskazówek kolegom. Łukasz, Robert i Kuba mogli być z siebie dumni, gdyż sprawili, że reprezentacja się zgrywała i co najważniejsze, zaczęła wierzyć w zwycięstwo.
  Nadeszła ta chwila, a dokładniej ostatnia godzina do meczu. Nie powiem, naszym orzełkom pewności siebie nie brakowało. Każdy zgłębiał swoje myśli i składał je do kupy słuchając ulubionych piosenek. Nadzieja i wiara, tylko one siedziały w głowach Polskich kibiców i piłkarze o tym wiedzieli, więc nie chcieli ich znowu zawieść. Siedząc w autokarze wszyscy, nawet trener (co jest nowością) rozmawiali na temat dzisiejszego spotkania z Holendrami.
                                                                  * * * * * *
Szatnia. Szatnia i cisza? Nieprawdopodobne, a jednak. Przed meczem każdy tonął w swoich myślach. Dopiero przed wejściem do rękawu kapitan zabrał głos.
- Dobra chłopaki, damy radę! Musimy powtórzyć to, co robiliśmy na treningach i wyjdziemy z tego stadionu z uśmiechem na twarzy! - motywował - Jestem pewien, że każdy z was marzy o zwycięstwie, więc pokażmy na co nas stać! Zepnijmy te nasze zady i do roboty! A teraz wychodzimy!
  I wyszli. Trybuny były zapełnione po brzegi. Polscy kibice zorganizowali przepiękną kartoniadę, przedstawiającą herb naszego kraju. Piłkarze byli pod wrażeniem. To jeszcze bardziej motywowało ich do działania. Po wyśpiewaniu hymnów, chłopcy przywitali się z przeciwnikami, a następnie Kuba, jako kapitan podszedł do arbitra głównego na losowanie stron boiska. Szczęście nam dopisało. To my rozpoczęliśmy pierwszą połowę. Minuty leciały, a wynik był nadal bezbramkowy. Lecz jak się okazało, nie warto było narzekać, gdyż Łukasz Szukała w trakcie wykonywania rzutu rożnego przez Holendrów powalił jednego z nich. Nasz obrońca dostał czerwoną kartkę, Robben zalał się krwią, bo doznał złamania nosa, a sędzia był zmuszony podyktować rzut karny, gdyż całe to zdarzenie miało miejsce w polu karnym.. Na twarzach naszych zawodników malowało się niezadowolenie. Robin van Persie ułożył sobie piłkę na jedenastym metrze, Artur Boruc spojrzał mu prosto w oczy, co w nich zobaczył? Iskierkę nadziei, którą był w stanie zgasić. Gwizdek sędziego. Rozbieg Robina, obrona Artura!.. Dobitka i gol, a z kogo buta? Wesley'a! Kapitan reprezentacji Holandii dał przykład innym zawodnikom. Niestety z boiska do szatni chłopaki schodzili rozzłoszczeni i bili się z myślami typu "Dlaczego nie podbiegłem?", "Dlaczego odpuściłem?", a w przypadku Artura "Dlaczego szybciej się nie podniosłem i nie obroniłem tej cholernej dobitki?!"
  Tak, nasz bramkarz obwiniał za wszystko siebie, chociaż co on mógł w tej sytuacji zrobić? Udało mu się obronić karnego, a że nikt nie wybił piłki to już nie jego wina.. W dwóch miejscach na raz być nie wolno...
  Trener w szatni starał się zachować spokój, ale widocznie ta sztuka mu nie wychodziła.
- Co wy odwalacie? Czy to jest piłka? To jest gra?! To jest teatrzyk w waszym wykonaniu! Chociaż nawet na takie przedstawienie bym nie poszedł! Co wy robicie?! Cyba chcemy to spotkanie wygrać, prawda? Więc grajcie, a nie! To jest reprezentacja, tu gracie dla orzełka i co najważniejsze kibiców! Widzieliście ich zawiedzione miny?! Nie? Ale ja widziałem! Więc ruszyć dupy i kurwa do roboty! Zmieniamy taktykę. Piotrek, ty będziesz wysuniętym napastnikiem, a Robert cofniętym. Wprowadzę też zmiany, a mianowicie Zieliński wejdzie za Celebana, a Krychowiak za Klicha. Dobrze słyszycie, gramy dwójką stoperów. Mam nadzieję, że wynik tego meczu się zmieni, na naszą korzyść, a teraz przebierać się, nawodnić i wio na boisko! - krzyczał Wlademar
- Tak jest trenerze! - mówili jeden przez drugiego
  Tak jak kazał Fornalik, tak też postąpili zawodnicy. Już po 10 minutach wszyscy stawili się na murawie, a arbiter główny rozpoczął drugą połowę. Mimo osłabienia, nasza drużyna miała widoczną przewagę na boisku. W 68 minucie meczu Holendrzy prowadzili atak pozycyjny, będący na naszej połowie Robin dostał podanie od Afellay'a, biegł prawą flanką lecz Łukasz szybko wyczuł intencje przeciwnika i czystym wślizgiem odebrał mu futbolówkę, po czym włączył się w akcje ofensywną. Pędził ile sił w nogach, aż znalazł się przy linii końcowej boiska. Dośrodkował piłkę w pole karne i czekał na rozwój akcji, który był dość nietypowy. Robert dosięgnął piłkę głową, posłał ją w światło bramki, ale ta odbiła się od poprzeczki, następnie wpadła pod nogi Koseckiego. Ten zaś kopnął ją prosto w bramkarza, który popisał się szczęśliwą na pozór interwencją piąstkując piłkę na 20 metr. Tam na chwilę obecną przebywał Dominik, przejął piłkę, zrobił kilka kroków w przód i zdecydował się na wyjątkowo mocny strzał, celny strzał, którym pokonał Stekelenburga. Futbolówka zatrzepotała w siatce. Euforia radości na trybunach, euforia radości w głowach zawodników, to co wtedy czuli nie jest w stanie opisać żadne słowo. Remis, ten wynik ich nie ustawiał, ale dawał nadzieje, bo do końca meczu pozostało 20 minut.
  Trener po wstrzymaniu gry zdecydował się na zmiany. Weszli "świeży" zawodnicy z masą energii do wykorzystania. Niestety znów szczęście się od nas odwróciło, a mianowicie kolejny zawodnik za nadmiar żółtych kartek wyleciał z boiska. Fatum, tak to można określić, Kolejny obrońca poszedł w diabły, a był nim Salamon. Za co dostał żółtą kartkę? Za swoją głupotę, bo po nieodgwizdanym faulu na nim zaczął kłócić się z sędzią, który uznał, że należy się mu, druga już, żółta kartka. Graliśmy w dziesięciu, nic nie wskazywało, że wyjdziemy z tego pojedynku zwycięsko, a jednak. Cuda się zdarzają i nasza reprezentacja, a właściwie, to jeden zawodnik jest tego przykładem. Doliczony czas gry, wszyscy zawodnicy naszej reprezentacji byli cofnięci na swoją połowę, lecz jednemu z nich to nie pasowało. Miał wolę walki i za wszelką cenę chciał wygrać, chciał pokazać, że Polska też może. Łukasz wygrał pojedynek główkowy, przygasił piłkę, porozglądał się, po czym podał ją do wychodzącego na czystą pozycję Roberta.. Nie! Stop, stop! To zbyt piękne. A na prawdę było tak: Łukasz wślizgiem wybił piłkę spod nóg Holendra, ucierpiał przy tym, ale krzyknął do przejmującego futbolówkę Kuby, by grał dalej. Ten postąpił tak jak przyjaciel mu nakazał. Gnał co sił w nogach, zobaczył młodego Koseckiego na skrzydle więc płaskim podaniem obdarzył go piłką. Ten wpadł w pole karne oddał strzał. Piłka odbiła się od słupka i skakała na 8 metrze boiska. Kosecki nie próżnował, podbił ją i efektownie, bo przewrotką wpakował futbolówkę do siatki. Nie możliwe, a jednak! Nikt nie wierzył w taki rozwój akcji, przeciwnicy naszej drużyny stali w osłupieniu, a sędzia zakończył to spotkanie. Niestety nie każdy zszedł z boiska o własnych siłach, gdyż Piszczu po "bliskim kontakcie" z Lensem został zniesiony na noszach.
  W szatni chłopaki nie skrywali swojej radości, a jednocześnie zdziwienia, bo co jak co, ale gdy gra się w dziewięciu z tak dobrą drużyną jaką jest Holandia i wygrać, to jest coś niewyobrażalnego. Piłkarze przebrali się i razem z trenerem pojechali do hotelu. Nikt nie miał na nic siły. Co do Łukasza, okazało się, że to tylko drobny uraz i na mecz z Irlandią będzie w pełni sił, a przecież to już za dwa dni, więc jak widzicie ta kontuzja to nie kontuzja, na szczęście. Po wejściu do miejsca zakwaterowania kadry, wszyscy mieli wspólny kierunek - restauracja. Braki trzeba było uzupełnić, a po tak wykańczającym meczu, gdzie pomocnicy, musieli zamienić się w obrońców, a napastnicy w pomocników, były bardzo duże. Kolacja była syta, ale zdrowa.
  Po północy wszyscy znaleźli się w swoich pokojach. Trzej przyjaciele nie mieli siły nawet na zwykłą rozmowę, lecz każdy z nich wchodząc do pokoju, wyciągnął telefon i wykonał połączenie do żony. Rozmowy te nie trwały jednak długo, gdyż zmęczenie wzięło górę i wszyscy po zetknięciu głowy z poduszką odpłynęli do krainy snów....

                                          (10 komentarzy i kolejny rozdział)

O Boże, nie wiem jak wyjaśnić to coś u góry, ale jak widać mam wybujałą wyobraźnię, a tytuł tego bloga mówi sam za siebie :D

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 2

13.06.2016.r.

  Następny dzień, czyli wcielenie planu w życie. Tak, nasze trio z Dortmundu miało już ułożony plan, który brzmiał następująco: "Spiąć pośladki, dać z siebie max." Niby proste, no nie? Ale patrząc na grę naszej reprezentacji trudne do spełnienia, bo niby jak w 3 dni stworzyć zgraną i pełną perspektyw drużynę? Da się?
Pewnie, że się da, tylko trzeba chcieć, a gdy się chce to się potrafi, mam rację? Dobrze, mniejsza o to, chłopcy według rozkazu trenera o godzinie 9:00 stawili się w holu. Na twarzach niektórych kadrowiczów malowało się zmęczenie jak i strach. Dziwne? Ale prawdziwe, debiutanci byli wystraszeni, gdyż swój pierwszy mecz mieli rozegrać na Parc des Princes w dodatku z bardzo wymagającym przeciwnikiem jakim bez wątpienia byli Holendrzy. Kiedy już wszyscy zebrali się w wyznaczonym miejscu swoją przemowę, poprawka, swoją wyjątkowo krótką przemowę zaczął trener.
- Pakować się do autokaru, wszystkie informacje związane z nadchodzącym spotkaniem podam na stadionie.
  Łukasz, Kuba i Robert patrzyli na kolegów badawczo. Ich dzisiejszym zadaniem było dowiedzieć się jaki poziom prezentują. Niby łatwe, a jednak trudne, gdyż na chwilę obecną w kadrze znajdowało się więcej debiutantów niż rasowych piłkarzy, dlatego chłopcy praktycznie nic sensownego o nich nie wiedzieli..
  Piętnaście minut później Polscy piłkarze podziwiali wielki i wyjątkowo piękny stadion klubu PSG.
- Chłopaki, chodźcie tu! - usłyszeli krzyk trenera
  Wszyscy posłusznie udali się na ławkę rezerwowych.
- Więc tak, ustawienie to 4-4-2, w wyjściowej jedenastce znajdą się następujący piłkarze: Boruc - Piszczek - Salamon - Szukała - Celeban - Furman - Kosecki - Klich - Błaszczykowski - Lewandowski - Grzelczak, mam nadzieję, że nie zawiedziecie. Co do stylu gry, grajcie twardo, decydujcie się na strzały z każdej pozycji, ale też gdy będzie trzeba, grajcie szeroko skrzydłami, wyprowadzajcie kontrataki i starajcie się grać na jeden lub dwa kontakty. Lewy i Piter macie wspierać pomocników, zaś pomocnicy zmuszeni będą cofać się do obrony. Pressing... Pressing jest bardzo ważny, dlatego też stosujcie go na całym boisku, styl krycia oczywiście indywidualny. Zrozumieliście? - spytał błądząc wzrokiem po twarzach piłkarzy
- Zrozumieliśmy trenerze. - stwierdził za wszystkich Kuba
- W takim razie zaczynamy trening! Na początek 5 kółeczek! Raz, raz, raz! - krzyczał motywująco
  Piłkarze szybko uporali się z wyznaczonym przez selekcjonera zadaniem, więc dostali kolejne i następne, aż w końcu nadeszła tak bardzo oczekiwana chwila, a mianowicie mecz sprawdzający możliwości każdego z nich. Kapitan, spojrzał znacząco na przyjaciół, którzy z emocji aż zatarli ręce. Trener rozdzielił kadrowiczów na dwie drużyny. W jednej byli piłkarze z ławki rezerwowych, a w drugiej wyjściowa jedenastka na mecz. Z minuty na minutę robiło się coraz ciekawiej. Robert, jako napastnik sprawdzał pomocników, a dokładniej, to ich podania. Kuba, robił to samo z obroną, a Łukasz dawał wskazówki kolegom z defensywy. Wszystko szło po myśli chłopaków, spokojnie wykonywali swój cel, oceniając kolegów. Po dwóch, bardzo męczących godzinach treningu, piłkarze wrócili do hotelu. Zjedli pożywny obiad i udali się do pokoi, by odpocząć, jednak Kuba stwierdził, że najlepiej byłoby teraz sklecić zebrane na treningu informacje i spostrzeżenia. Razem z Robertem i Łukaszem postanowili spocząć na kanapie u Roberta.
- I co? - spytał klaszcząc w ręce Kuba
- Właśnie upewniłem się w stwierdzeniu, że jesteśmy w stanie wygrać te rozgrywki. - oznajmił Łukasz
- Tak, ja również. Nasza drużyna ma charakterek. Chłopaki grają z wyczuciem, nie jest tak źle. - poparł go Robert - A ty, co o nich sądzisz? - zwrócił się do kapitana
- Mogłoby być lepiej, ale nie narzekam. - rzekł poważnie Błaszczu
- Damy radę. - Lewandowski wyszczerzył swoje ząbki
- Obyś się nie mylił.. - poklepał go po plecach
- Kubuś, odpręż się! Przed nami jeszcze 3 długie dni, na poprawienie stanu drużyny. - poczochrał jego włosy Łukasz
- Racja, nie ma co się przejmować, a teraz sorry chłopaki, ale zmęczony jestem, idę spać. - oznajmił wstając z kanapy
- Żartujesz? Przecież dopiero 14:20... - uśmiechnął się Piszczu
- Nie, wam też radzę się przespać. - skwitował rozdrażniony
- Okej, jak sobie chcesz, my pójdziemy w twoje ślady, prawda Łukasz? - spytał niebieskooki szatyn
- Jasne, w sumie to sam przysypiam na stojąco, a właściwie siedząco. - opuścił pokój kolegi
  Regeneracja sił po treningu? Jak najbardziej wskazana. Po co chłopcy mają się męczyć skoro mogą spokojnie udać się do krainy snów? Właśnie. Wszyscy zasnęli szybciej niż się tego spodziewali. Ich sen też trwał dłużej, niż przewidywali, ale co tam obudzić się w sam raz na kolację nie jest źle.
  Cała kadra spotkała się w hotelowej restauracji na lekkiej kolacji. Szybko spożyli posiłek i wrócili do pokoi. Żadnemu z nich nie chciało się spać, ale co się dziwić, przecież dopiero wstali.
  Łukasz zadzwonił do żony i córeczki na Skypie, zaś Robert i Kuba postanowili się odprężyć, lecz każdy na swój sposób. Reprezentacyjna dziewiątka wzięła się za oglądanie meczu Borussi Dortmund z Hannoverem 96, za to Kubuś postawił na gorącą kąpiel.
  Gdy chłopcy, a właściwie mężczyźni skończyli te czynności, po raz kolejny tego dnia zostali objęci ramionami Morfeusza...

                                              (10 komentarzy i kolejny rozdział)

Przepraszam za to coś u góry, zupełnie inaczej sobie wyobrażałam ten rozdział.. No ale cóż i te gorsze się zdarzają..  Czekam na szczerą opinię :D

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 1

  12.06.2016.r.

  Dziś rozpoczynało się zgrupowanie reprezentacji Polski w Paryżu. Łukasz i Kuba czekali na lotnisku w Dortmundzie na Roberta, który jak zwykle przyszedł spóźniony.
- Co z tobą? Robert, spóźniłbyś się! Za 2 minuty mamy odprawę. - skarcił go Kuba
- Sorry, żegnałem się z Anką. - wytłumaczył z chytrym uśmieszkiem na twarzy
- Dobra, szczegółów znać nie chcemy, no nie Kuba? - spytał przyjaciela Łukasz
- Nie, nie chcemy, a teraz chodźmy, bo nam samolot ucieknie. - kapitan jak zwykle zachował powagę
  Lot mijał im spokojnie. Znów, każdy z nich rozmyślał o zbliżających się meczach. Nad głową Łukasza zapaliła się czerwona lampka, gdyż zapomnieli o najważniejszym, a mianowicie nie sprawdzili jak spisują się na boisku ich koledzy. Piszczek nerwowo szturchnął w ramię Kubę, który jeszcze przed chwilą smacznie pochrapywał.
- Stary! Pogięło cię? - zapytał wkurzony Jakub
- Słuchaj, przecież my nie sprawdziliśmy naszej kadry! Nawet nie wiemy kogo oprócz nas powołał Fornalik, a sami meczu nie wygramy! - gestykulował obrońca
- Masz całkowitą rację, ale to nadrobimy na treningach.. W końcu pierwszy mecz dopiero za 4 dni, jakoś się zgramy.. - uspakajał go Błaszczykowski
- O czym tak rozprawiacie? - spytał Robert ściągając słuchawki
- Dowiesz się na pierwszym treningu. - rzekł nadal poddenerwowany Piszczu
- Okej, w takim razie nie wnikam.. - Lewego znów pochłonęła lecąca z słuchawek muzyka
  Po półtorej godzinie wylądowali na ogromnym lotnisku. Szybko uporali się ze znalezieniem swoich walizek i zamawiając taksówkę udali się do hotelu, w którym miała przebywać reprezentacja. W holu czekał na nich trener. Po jego minie można było wywnioskować, że nie jest zadowolony.
- No w końcu się pojawiliście! Spóźnieni o całą godzinę! - wyjechał z pretensjami
- Spokojnie, to przez te korki.. - próbował wyjaśnić Kuba
- Ty mi teraz nie mów o butach! To jest najmniej ważne! - trener nie zrozumiał
- Korki na drogach trenerze, samochodowe. - stwierdził rozbawiony Łukasz
- Ach tak! Dobra, idźcie do pokoi. Jutro o 9:00 zbiórka tutaj w holu. - zakomunikował Waldemar
  Chłopaki oddalili się w ciszy, którą przerwał Robert.
- Boże, co go ugryzło! - złościł się
- Pewnie jest zmęczony i jeszcze musi czekać na wszystkich w holu... - kapitan zabrał głos
- W końcu my też w tej chwili marzymy tylko o gorącej kąpieli i cieplutkim łóżeczku.. - oznajmił obrońca
- W sumie co racja, to racja. Jutro pierwszy trening, trzeba się wyspać. - napastnik stanął przed swoim pokojem - To, do jutra chłopaki.
- Na razie. - zaśmiali się kierując swoje kroki w stronę hotelowych pokoi przydzielonych przez trenera
  Zmęczenie wzięło górę, w przypadku Kuby i Roberta, gdyż oni zaraz po wejściu do pokojów zdjęli ubrania i każdy z nich położył się na łóżko. Za to Łukasz wyjął laptopa i połączył się na Skypie z żoną Ewą. Ich rozmowa nie trwała długo, gdyż Ewę zaczęła wołać mała Sara, córka piłkarza. Łukasz mimo pozorów, strasznie przeżywał rozstanie z rodziną, na czas owych rozgrywek. Prysznic, tak, gorący prysznic, on potrafił odwieść piłkarza od stresu i myśli związanych z rodziną. Podstawowy obrońca reprezentacji, po odprężeniu, rozpakował swoje rzeczy i podobnie jak jego koledzy, odpłynął do krainy snów.

                                            (10 komentarzy i kolejny rozdział)

                                           (zachęcam do obserwowania bloga)

1 rozdział napisany :D 
Jest to moje pierwsze opowiadanie pisane w narracji 3-osobowej :D
Cóż, trzeba się rozwijać :D